Inne

Krótka historia pewnego fotograficznego koszmaru

Spokojnie, to powyżej to nie jest żadna moja przeróbka, obrazek jednak mocno nawiązuje do historii, której poświęcony będzie niniejszy post.

Jakiś czas temu, robiąc – jak to mówią anglicy – „ciężki użytek” z Photoshopa, ratowałem dupę znajomej fotografce, której piekło z życia zrobiła pewna nieprzeciętnie upierdliwa panna młoda. Fotografka otóż najwidoczniej desperacko potrzebowała pieniędzy, więc dała się namówić na sfotografowanie ślubu i wesela za marne 300 złotych (podczas gdy najtańszy fotograf ślubny, jakiego znalazłem w sieci, życzy sobie minimum 1200).

Panna młoda – mimo wyżydzonej śmiesznie niskiej sumy i faktu, że z uwagi na taką właśnie kwotę nie powinna na nic narzekać ani tym bardziej utrudniać fotografce pracy – już przed ślubem zaczęła się o wszystko przypierdzielać, a już w trakcie niesamowicie utrudniała fotografce pracę… co też zresztą z premedytacją kontynuowała, gdy znajoma obrabiała zrobione już zdjęcia.

Tu to nie pasuje, tu tamto źle, tu pudła z szafy mają zniknąć… (mimo że fotografka proponowała aby je sprzątnąc, na co oczywiście jebnięta pannica w biel przyodziana nie wyraziła zgody, rzucając w jej stronę „Pani jest od fotografowania a nie od sprzątania!”) A do tego regularnie powtarzające się straszenie, że jeśli zdjęcia nie będą przerobione w zadanym wyjątkowo trudnym do dotrzymania terminie, tak aby pierdzielniętej pannie młodej wszystko picuś glancuś pasowało – tak więc zrezygnowana i wykończona psychicznie fotografka poprosiła mnie o pomoc.

Jakieś 200-250 zdjęć, jeśli dobrze pamiętam. Oczywiście co tam sobie pierdyknięta panna młoda zażyczyła usunąć to usunąłem. Spędziłem na retuszowaniu tych zdjęć jakieś dwa tygodnie i łącznie wyszło mi jakieś 450, może 500 przeróbek, ważących około 9 gigabajtów.

Jednak nie to było najgorsze. Bo samo usuwanie jakichś słupów ogłoszeniowych czy innych dupereli z tła było lajtowe.

Najgorszy był WYGLĄD PANNY MŁODEJ. Wyglądała jak wszystko co widać w poście na załączonym screenie, tylko że spotęgowane do entej potęgi. Brwi wytatuowane, tona tuszu, cieni i cholera wie czego na oczach, a samych zaś, podkrążonych i obfitujących w oponki niczym brzuch chłopka z Michelin’a, ócz spojrzenie dawało wrażenie, jakby sfrustrowana panna młoda mocno lubiła się z kieliszkiem i regularnie romansowała z napojami o mocno podwyższonym procentażu. Skóra zaś panny młodej wyglądała jak jedna wielka skwarka – znak to, że pannie młodej solaria są zdecydowanie nieobce i często raczy się w nich smażyć. Wyglądała jak jeden wielki chodzący koszmar, przy którym sam Lucyfer najpewniej dostałby zawału, gdyby ją zobaczył…

Czy się chodzącemu koszmarowi przeróbki w końcu spodobały, tego ani ja ani fotografka prawdopodobnie nigdy się już nie dowiemy – albowiem panna młoda całkowicie zerwała z nią kontakt i nie wiadomo nawet, czy w ogóle pofatygowała się aby ściągnąć przerobione zdjęcia z „chmurowego dysku”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *